Chyba się starzeję. Do niedawna urodziny były okazją do
radości; przychodziły koleżanki, przyjeżdżała rodzinka, mama piekła torta,
dostawałam prezent i cieszyłam się, że jestem starsza, że zaraz będę dorosła,
zadecyduję w końcu o sobie, wygram w totka, pójdę na studia i w ogóle wszystko
będzie zależało ode mnie. Jak się domyślacie, ta mydlana bańka dorosłości pękła
zdecydowanie za szybko. Po 18-stce to już właściwie nie miałam złudzeń, będzie tylko
gorzej xD.
Każdy ma w życiu taki okres, kiedy pędzi ku dorosłości. Bo to
życie wydaje się takie wspaniałe; praca, żadne inne „musisz” i „powinnaś” tylko Twoje własne, przyjaciele,
imprezy, legalny alkohol, rodzice nie marudzą, żadnej godziny policyjnej,
prawko .. Uwaga! Prawdziwość tego zdania
kończy się mniej więcej w momencie wyrażenia „wydaje się”. Tak naprawdę czas pędzi na łeb na szyję a Ty tracisz resztki kontroli nad rzeczywistością. Bo życie to nie półka z książkami, nie da się go zorganizować i poukładać. Za rogiem już czeka kolejna niespodzianka.
Od jakiegoś czasu urodziny, czy właściwie nawet dni im
towarzyszące, poprzedzające, zbliżające, wprawiają mnie w nostalgiczny nastrój.
Przyglądam się życiu i wspominam, analizuję, podsumowuję, oceniam. Nie jak
krytyk, nie jak klakier. Właściwie jak widz przed jedynym w swoim rodzaju
filmem; filmem pod tytułem „moje życie”.
Co zobaczyłam dzisiaj?
Dwudziestolatka zakochana w Hiszpanii, 160 centymetrów w trampkach, zielonooka (chyba)
blondynka (nie mam pojęcia jakiego koloru są moje włosy, wybaczcie, one żyją
swoim życiem i nie często pytają mnie o zdanie).
Studentka psychologii na poznańskim UAMie, wierny kibic
siatkarski od 11 już lat (black&yellow family), starsza siostra najlepszego brata na świecie i o 3
miesiące młodsza (kiedyś to było takie ważne, pamiętasz? hahaha)
kuzynko-siostra N.
Prawdziwą przyjaźń znalazłam w Internecie, na drugim końcu
Polski, nad morzem, za co do końca życia będę wdzięczna, bo jak to pięknie mówił Mały Książę, przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela. A zwłaszcza takiego przyjaciela, przyjaciela przez duże P, prawdziwej i najlepszej bratniej duszy. Obok mnie niezmiennie od pięciu lat moja przyszywana
siostra bliźniaczka; pierwsza osoba jaką poznałam w gimnazjum, przyjaciółka od serducha.
Ponad to dziewczyny, bez których życia sobie nie wyobrażam; A., z którą znamy
się od podstawówki i na którą zawsze mogę liczyć, M., z którą piwo smakuje
bardziej, A., która jest mi w Poznaniu jak siostra, A&M, mój psycho duet, który
co tu gadać, kocham. Łącznie szczęśliwa
ósemka. Moja ósemka. Grono skromne, bo fejmem nigdy nie byłam i chyba już nie
zostanę. "U mnie z ludźmi jak z rapem, nie ilość, tylko jakość".
Chodzę z głową w chmurach, bo nie boję się marzyć. Wyobraźnię
mam całkiem bujną i pomysłową jak moja dobra koleżanka z dzieciństwa rudowłosa Ania
Shirley. Czas wolny spędzam na rolkach, czytam miliony książek i słucham muzyki.
Z filmami jestem zawsze w plecy, nie ogarniam trendów w Internetach, na fejsa wchodzę
raz na ruski rok i czasami nawet na messengerze ciężko mnie złapać. Nic na to
nie poradzę, ja z epoki pisania esemesów ;)
Życie nauczyło mnie, że ludzie pojawiają się i znikają. Są
jak sinusoidy; falowanie i spadanie. Jedni przychodzą na chwilę, inni zostają
na dłużej, ale każdy z nich coś we mnie zostawia. I tak oto jestem zbieraniną
ludzi, których po drodze spotkałam, którzy może nawet nieświadomie, czegoś mnie
nauczyli.
Czy czegoś żałuję? Tak, ale wiem, że żadne cofanie czasu ani
inne wehikuły nie sprawiłyby, żebym coś w przeszłości zmieniła. Obecna ja, widz
i recenzent wie, że bez teraźniejszej wiedzy na nic podróże w czasie. Akceptuję
to w pełni, bo stąd płynie nauka. I uczę się czerpać z niej garściami, bo życie
(mam nadzieję) przede mną.
Czego sobie życzę? Mam obok siebie fantastycznych ludzi,
cudownych rodziców (najlepsi przyjaciele i kibice na świecie ♥), mam pasję, czekoladę i hektolitry herbaty do wypicia, mam
plany i studia, które uwielbiam. W zasadzie niczego mi nie brakuje. Życzcie mi
więc radości. Bo choć była priorytetem na ten rok, miała mi oświetlać drogi i
być ostoją, to jakoś to, moi drodzy, nie wyszło. Zatem radości. Tylko jej mi
brakuje. Sto lat!
DUŻO RADOŚCI! ❤❤❤
OdpowiedzUsuńChyba trzeci raz wracam do tego wpisu i za każdym razem nie wiem, co napisać. Zaszczytem dla mnie jest znalezienie się w twym zacnym gronie i krejzolskim świecie :)
Jesteś wspaniałą osóbką i coraz większa liczba świeczek na torcie tego nie zmieni! :D ❤